“Paulina experience”
Pewnie zdążyliście się już zorientować, że należę do grupy ludzi, która bardziej niż miejscami, “Masadami”, “Ścianami Płaczu”, czy świętymi górami, fascynuje się ludźmi, postaciami. Ta ciekawość przywiodła mnie tu do Izraela. Stąd także pierwotna nazwa projektu brzmiała “Ludzie Izraela” sugerując, że nie będzie to projekt podróżniczy. Kiedy więc przyjechałam do Izraela prowadzić wywiady Sara (koleżanka z Tel Avivu) powiedziała, że MUSZĘ się spotkać z jedną taką Panią, co jest/była Polką (niepotrzebne skreślić) i teraz żyje w Izraelu i jest bardzo ciekawą osobą. No jak mus to mus:) Sprawdziłam w Google, któż to i oczywiście zadzwoniłam, umówiłam spotkanie. Obładowana kamerami, w pełnym lipcowym słońcu stoję, czekam na Placu Yitzaka Rabina w Tel Avivie. Nagle ktoś z daleka głośno krzyczy coś polsku. Odwracam się i moim oczom ukazuje się wielokolorowa, słoneczna, uśmiechnięta “od ucha do ucha” postać kobiety w czerwonej zwiewnej sukience, w butach na korkowym koturnie, w kapeluszu i mocno umalowanymi szminką ustami. Od pierwszej sekundy bezpośrednia i głośna. Wiedziałam, że takie wejście zwiastuje ciekawy ciąg dalszy. Od razu mówimy sobie na Ty – tak po izraelsku. Zaczynamy rozmawiać, przeskakujemy z tematu na temat. Rozmowa jest bardzo dynamiczna. Tak jakby trzeba było gnać, bo nie wiadomo czy starczy czasu pogadać o wszystkim. Czyli, to, co lubię! Wreszcie ktoś mówi i śmieje się głośniej niż ja…Jest między nami miłość od pierwszego wejrzenia. Znacie ten moment, kiedy następuję z drugą osobą ten przysłowiowy “klik”? To takie przyjemne uczucie! W jakiś magiczny sposób ja od razu ufam jej, ona ufa mi. Zaprasza mnie do siebie do domu. W drodze do taksówki przytrafia nam się syrena sygnalizująca lecącą w kierunku Tel Avivu rakietę. Paulina bez chwili zastanowienia chwyta mnie na rękę i ciągnie do schronu. U niej w domu rozmawiamy kilka dobrych godzin. Paulina niczym “polska matka” ugościła mnie obiadem, kolacją, trzema mrożonymi kawami i mnóstwem ciekawych opowieści.
Paulina jest z pochodzenia Polką, która w wraz z rodziną zdecydowała się wyjechać do Izraela w 1957 roku. Jest bardzo aktywną osobą. Ma humanistyczne wykształcenie, ale nie chodzi tu bynajmniej o preferencję słów nad liczbami. Paulina jest humanistką, bo w każdej napotkanej osobie widzi człowieka, widzi talenty, potencjał. To nie taka znowu popularna cecha. Pracuje jako wykładowca akademicki. Studenci ją uwielbiają z uwagi na jej energię, nieoficjalne podejście, szczerość i nie schodzący z twarzy uśmiech. Z tego, co się zdążyłam zorientować niemal całą swoją karierę zawodową poświęciła pracy na rzecz osób słabszych, wykluczonych, poszkodowanych. Taką ma naturę. Mówi, że jej ojciec zawsze uczył ją by, wstawiała się za słabszymi, że jeśli jest na jakimś polu silniejsza to jej obowiązkiem jest pomóc tej drugiej osobie stać się także silniejszą. Otacza troską, empatią i szacunkiem w sposób instynktowny, automatyczny.
Lubię “sponiewierać” książkę
Poza tym wszystkim, co już czyni Ją niezwykłym człowiekiem, Paulina jest socjologiem i pisarką. I jak to zwykle bywa przy takich spotkaniach zaprasza mnie do przeczytania swojej książki – “Naród (Nie) Wybrany”…Oczywiście mówię, że przeczytam, ale będę z Wami szczera… Mam taką przypadłość, że na rekomendacje czytelnicze reaguję alergicznie. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale jak ktoś mi mówi, że “powinnam” coś przeczytać, to z miejsca już wiem, że raczej mi się to nie przytrafi. Przekora? Pewnie tak. Ponad wszystko w życiu lubię mieć wybór. Lubię kiedy książka, którą wybieram coś we mnie porusza swoim tytułem, okładką, wybranym cytatem. Kiedy to ja jestem “panią wyboru”. Głupie podejście, ale już tak mam. Zazwyczaj mam specyficzną relację z książkami. Czasem czytam namiętnie przez kilka miesięcy, by potem nie ruszyć absolutnie żadnego tytułu. Znacie to uczucie, kiedy książka, którą kupiliście po kilku stronach Was rozczarowuje? Ja znam i bardzo tego nie lubię. Wybór książki, na którą mam zamiar wydać nawet 50 zł powinien być pewny, bo muszę je mieć na własność. Lubię po nich pisać, robić notatki, sprofanować, “zagiąć róg”. Mea Kulpa. Lubię książkę “sponiewierać”.
Ale ad rem… jaki to ma związek z Pauliną? Ano taki, że pokochałam Paulinę miłością wielką. Uwielbiam ją jako osobę. Pewnego Szabatu, który spędzałyśmy razem zapytałam, czy ma może jakieś polskie książki do poczytania z nadzieją, że sobie coś wybiorę. Na co Paulina wręczyła mi swoją – “Naród Nie Wybrany”, mówiąc, że to skandal, że jeszcze jej nie przeczytałam. No cóż…aż taka asertywna nie jestem i nie zamierzałam jej odmówić. Biorę książkę z “piętnem rekomendacją” i mówię sobie: czas na wyzwanie. I zrozumcie proszę, tu nie chodzi o to, że ja się bałam, że ta książka będzie słaba, czy nie wierzyłam w Paulinę jako pisarkę. Nie o to chodzi. Moje opieranie się rekomendacjom ma przyczynę głębszą, osobowościową i prawdopodobnie patologiczną zakorzenioną gdzieś w szkole podstawowej. Tak czy inaczej, wzięłam i jeszcze tego samego wieczoru zaczęłam czytać…
Co Ty być zrobił (-a) gdybyś się dziś dowiedział (-a) że jesteś Żydem?
To pytanie kołacze mi się w głowie od początku lektury. Już po pierwszych pięciu stronach mam ciarki na plecach i sucho w ustach…co za historie!!! Boże dziękuję Ci, że poznałam Paulinę i, że ona napisała tę książkę.
Otóż Paulina kilka lat temu postanowiła pojechać do Polski żeby przeprowadzić ustrukturalizowane wywiady z Polakami, którzy w jakimś momencie swojego życia (najczęściej po 30-stce) dowiedzieli się o swoich żydowskich korzeniach. Temat o tyle fascynujący, że w tym wypadku tożsamości narodowej nie definiują granice państwowe, jednolita kultura i historia, tak jak by to było w przypadku Polaka czy Szweda. Żydostwo jest takie, jacy są Żydzi na całym świecie, czyli można właściwie tworzyć miliony definicji i każda zasługuje na uwagę. Istnieje wprawdzie Izrael – Państwo żydowskie, ale miliony Żydów realizuje swoją tożsamość i przynależność do narodu wybranego w różnych zakątkach świata. Żeby zrozumieć, jak bardzo te historie są niesamowite a doświadczenie wyjątkowe wyobraziła sobie moją bardzo religijną, katolicką ciocię. Co ona by zrobiła, gdyby dowiedziała się, że jest Żydówką? Jakie kalibru byłaby to zmiana? Co właściwie taka informacja zmienia w uformowanej wydawałoby się już osobowości? Otóż okazuje się, że bardzo wiele może zmienić. Może niesamowicie wzbogacić, przy jednoczesnej utracie czegoś. O tych zyskach i kosztach odkrytej prawdy o sobie i swojej rodzinie jest ta książka.
Empatia i fascynacja Pauliny powoduje, że rozmówcy otwierają się na najtrudniejsze wątki w historii swojej i swoich rodzin. Opowiadają bez ogródek, o latach przeżytych w poczuciu tajemnicy rodzinnej. W poczuciu żalu do rodziców i dziadków, że zabrali do grobu swoje historie, które mogłyby się stać uzupełnieniem czasem wyrwanej z kontekstu historii z dzieciństwa. Paulina pyta o, to jak zyskana tożsamość wpłynęła na ich życie, kontakty z bliskimi, z otoczeniem.
Zobaczcie krótki filmik z pierwszego spotkania z tą niezwykłą kobietą!
Jestem zaskoczona, jak szybko, mimo braku czasu “połknęłam” tą książkę. Pomimo rekomendacji, z którą mam problem. Ktoś mógłby pomyśleć, że takie wywiady są nudne i podobne do siebie….Otóż nic podobnego! Każdy z bohaterów książki relacjonuje niebywałą historię odkrywania przeszłości. Każda jest gotowym materiałem na scenariusz filmowy. Przykładowo, książkę otwiera wywiad z mężczyzną, którego matka miała wytatuowane na ciele hebrajskie, kabalistyczne symbole, których kobieta nigdy nie próbowała odczytać. Kobieta trafiła do sióstr zakonnych w wieku 3 lat. Była podrzutkiem z wszystkimi bolesnymi tego konsekwencjami. Dopiero kilkadziesiąt lat później jej syn postanawia rozwiązać zagadkę tajemniczych skaryfikacji. Jeździ po Polsce, próbuje znaleźć świadków, odnaleźć opiekunki mamy. Wiele razy natrafia na ślepe zaułki, ale nie poddaje się. Wreszcie przy pomocy Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie oraz specjalisty od kabały udaje się rozczytać wytatuowane znaki….które okazują się być dramatycznym zapisem wydarzeń czasu eksterminacji. Żydowscy rodzice dziewczynki, mając świadomość, jaki spotka ich los chcieli uratować swoje dziecko, prawdopodobnie jedyną córkę. Oddali ją więc do domu dziecka. W całym dramacie wojny i holocaustu zadbali jednak o to, by jak dorośnie wiedziała kim jest i skąd pochodzi. Na jej ciele wytatuowane zostały jej prawdziwe imię i nazwisko po hebrajsku – Sara Tejtel.
Nawet teraz, kiedy to piszę w trasie pomiędzy Jerozolimą a Tel Avivem mam ciarki…Co za historia! Książka Naród Nie Wybrany to zapis kilkunastu takich historii. W każdej padają fundamentalne pytania o poczucie przynależności, o to, co można zyskać, a co stracić będąc Żydem w Polsce i co to właściwie oznacza. Dla mnie najciekawszy jest wątek autookreślenia – kim jesteś po tym odkryciu? Żydem urodzonym w Polsce, Żydo-Polakiem, pół Żydem, pół-Polakiem? Polakiem i Żydem itd. To fascynujące. Przeczytałam tę książkę jednym tchem i jestem wdzięczna Paulinie, że mnie do niej “zmusiła”. A siebie nagradzam za przełamanie przekory, co wzbogaciło moją wiedzę, otworzyło oczy i rozbudziło wrażliwość na temat tożsamości osobistej i narodowej.
Nie rekomenduję Wam tej pozycji. Jeśli komuś w sercu zagrało, to pewnie już szuka w sieci, gdzie można ją zamówić:)
Ja bym tak zrobiła.