Czy w dzieciństwie też bawiliście się w lecie w tzw. ”bazę”? Baza to było sekretne miejsce, które budowało się razem z kolegami i koleżankami z podwórka, z podkradzionych lub porzuconych materiałów z “budowy”. Taka super “miejscówka” służyła nam do ucieczki z nudnych domów do miejsca, do którego wstęp miała tylko podwórkowa elita. Żadnych dorosłych! Tam spędzaliśmy całe dnie. Przynosiliśmy siatki z mirabelkami czy czereśniami, a w przerwach oglądaliśmy zdobyte w tajemniczych okolicznościach czasopisma dla nastolatków jak “Brawo” czy “Popcorn” i z wypiekami na twarzy słuchaliśmy tego, który umiał już płynnie czytać. Znacie to? Z konceptem bazy, choć mało jest tu oczywistych podobieństw, kojarzy mi się właśnie święto Sukkot, które rozpoczyna się jutro po zmroku w Izraelu.Na czas tych świąt bardzo ortodoksyjne dzielnice jak Mea Shearim czy Bnei Brak zamieniają się w labirynt małych alternatywnych szałasów, domków, baraków, gdzie rodziny spożywają posiłki, siedzą i rozmawiają a czasem nawet śpią. Wszystko to na pamiątkę Żydów pielgrzymujących z Mojżeszem przez czterdzieści lat po pustyni, pomieszkujących w prowizorycznych schronieniach i szałasach zanim udało im się odnaleźć Ziemię Obiecaną. Ale Sukkot ma także znaczenie święta rolniczego, gdyż odbywa się po zebraniu plonów i charakteryzuje go radosna atmosfera wdzięczności za płodny rok. Nawet średnio religijni mieszkańcy Izraela wypełniają tradycję budując szałasy w opcji “Ikea”, czyli kupują w połowie gotową “Sukkę”, którą rozkłada się w 5 minut i która służy przez kilka dobrych lat. Swoje tymczasowe pomieszczenia montuje się zwykle na balkonach lub na strzeżonych osiedlach na podwórzu. W centrum miasta ciężko o miejsce na Sukkę, choć pewnie wspólne “sukkowanie” na Placu Rabina byłoby świetnym sąsiedzkim wydarzeniem.
A propos Placu Rabina. Kilka dni temu “wpadłam” tam przypadkowo i miałam okazję obserwować jak ortodoksyjni Żydzi (haredim) sprzedają tym mniej ortodoksyjnym, choć wciąż tradycyjnym Żydom (masorti), etrog (owoc cytrusowy), lulav (palma), hadas (gałązki mirtu) i arava (gałązki wierzby). Szczególnie etrog wyglądający zupełnie jak zmodyfikowana genetycznie zwykła cytryna podnieca takiego kupca szczególnie. Chodzi o to, żeby znaleźć idealną odmianę i wygląd. Żeby mieć pewność, że zakupiony etrog jest naprawdę warty swojej ceny na targu znajdowała się budka z fachowcem, który “za co łaska” oceniał pod lupą jakość potencjalnego nabytku. To znaczy żadnych plam, czy przebarwień. Świetnie jest to pokazane w izraleskim filmie “Goście” (Ushpizin), w którym główny bohater – biedny Moshe z Mea Shearim za przypadkową dotację od darczyńców postanawia zakupić etrog na Sukkot w cenie 1000 NIS za sztukę!!! wierząc, że to przyniesie mu szczęście i…długo wyczekiwanego potomka. Ostatecznie kryminalni przyjaciele Moshe z przeszłości, którzy wpraszają się do niego na święta biorą etrog za cytrynę i dodają do..herbaty narzekając, że im nie smakowała:) Nie można było naprzykrzających się gości także zawczasu wyrzucić, ponieważ goście w tradycji Sukkot to błogosławieństwo i zarazem powinność, aby dobrze przeżyć święta.
Ale wracając do etrogu i gałązki palmowych. Etrog przechowuje się w domu, czasem nawet w pięknych pozłacanych pudełeczkach. ( o ważności tego owocu świadczy również fakt, że jeszcze 8 lat temu w Izraelu znajdowały się w obiegu monety 5 agorot, na których uwiecznione zostały palma i właśnie etrog). Są one wykorzystywane w czasie modlitwy i nabożeństw przy błogosławieństwach. Cały świąteczny zestaw nosi nazwę lulawu – na część gałązki palmy, która jest największa. Każdego dnia odmawia się nad nim błogosławieństwo, a także wykonuje charakterystyczne ruchy (coś na kształt naszego święcenia wodą w kościele tylko skierowane na własną osobę). Taki gest ma symbolizować wszechobecność Boga. Jak każde święto w Izraelu zaczyna się po zmierzchu i to akurat będzie trwało 7 dni, zakończone świętem Simchat Tora ( radość z Tory). Świąteczne, czyli wolne od pracy są tylko pierwszy pełny dzień i ostatni, poprzedzone uroczystą wigilią. Ja w czasie Sukkot będę w pracy w hotelu. Tam też widziałam już gotową Sukkę na hotelowym tarasie. Spodziewamy się wielu gości i co pewnie niektórych zdziwi, głównie z Izraela. Niesamowite jest dla mnie to, że wielu Izraelczyków, ba! wielu mieszkańców Tel Avivu przyjeżdża spędzić Szabat lub właśnie święta w hotelu w …Tel Avivie! To tak jakby do hotelu w centrum Warszawy przyjechać z Mokotowa czy Targówka. Spodziewam się, że jest to podyktowane wygodą, gdyż w czasie Szabatu czy świąt nie wolno używać m.in. elektryczności czy samochodu. W hotelu często “lokują” się więc całe rodziny, chcące spędzić ze sobą czas, a ktoś dla nich ugotuje coś pysznego “na ciepło” . W hotelach znajdują się specjalne “koszerne” kuchenki, które są włączone przez 25 godzin, co właściwie nie łamie zasad Szabatu, gdyż w Szabat nie należy włączać i wyłączać urządzeń. Zawsze też znajdzie się jakaś “szabat gojka” (często ja), która zgasi wieczorem światło w pokoju lub przyciśnie przycisk w windzie. Mamy wprawdzie szabatową windę, która zatrzymuje się na co drugim piętrze, co nie wymusza wciskania guzika, ale czasem czekanie na nią wydłuża się nawet do 15 minut (!!!), co niektórzy zrelaksowani goście umilają sobie czytaniem gazety. Kiedy widzę takich “czytaczy” na fotelach przed windą przedstawiam się jako gojka z Polski i proponuję wspólną jazdę niekoszerną widną, w której wciskam po kolei “zamówione” piętra:) Wszyscy wydają się być wdzięczni, a ja zbieram doświadczenia i rozmyślam nad urokami różnic kulturowych i religijnych na własnym skórze i dobrze mi z tym:)
Wesołego Sukkowania kochani!