1. Po pierwsze słońce
To pierwszy i niepodważalny atut mieszkania w Izraelu. Słońce jest wpisane w DNA tutejszego klimatu i choć Izraelczycy rozróżniają dwie pory roku lato i zimę to jednak zima, jaką znamy w Polsce tu nie występuje. Temperatura w miesiącach tzw. zimowych niezwykle rzadko spada poniżej zera. Kilka lat temu świat obiegły foty z Jerozolimy, na których dzieci lepią bałwana pod Ścianą Płaczu. Tak, to była anomalia. O temperaturach letnich wszyscy wiedzą - to permanentna niepewność…będzie 30 czy może 35 stopni Celsjusza? Teraz jest zima, a ja spaceruję po mieście w krótkim rękawku. W nocy jest oczywiście chłodniej, ale w nocy się śpi lub siedzi w domu, oglądając izraelskie sitcomy.
2. Podejrzewasz siebie o żydowskie korzenie?
To masz fajnie. Ja choć szukałam, żadnych nie znalazłam. Dlaczego o to pytam? Izrael oferuje wiele benefitów dla osób, które udowodnią swoje żydowskie pochodzenie (nawet 2 pokolenia wstecz). Pośród wielu udogodnień Izrael otacza tzw. Olim Hadashim szczególną troską. Mogą oni liczyć na niezły pakiet startowy: wypłatę w wysokości minimalnej pensji przez pierwszych kilka miesięcy mieszkania w Izraelu, intensywny kurs językowy, upust na zakup samochodu czy mieszkania. Nowi imigranci płacą też przez jakiś czas niższe podatki dochodowe, więc pracodawca - wilk i pracownik - owca są zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
Kiedy Twój proces “wstępowania” (“ole” hebr. wstępuje) do Izraela zostanie zakończony sukcesem, już po wylądowaniu na lotnisku Ben Guriona możesz otrzymać swój nowy niebieski, izraelski dowód osobisty. Ja wciąż na swój “Teuda khula” (niebieski dowód) czekam…Jak na razie należę do “pomarańczowych”, czyli takich pretendujących.
3. Czy wy tam śpicie w schronach?
Nie, tam nie ma nic ciekawego. Wbrew temu, co się pisze i mówi o bezpieczeństwie w Izraelu, jest to bardzo bezpieczny kraj. Media jak to media, piszą jedynie o kryzysowych zdarzeniach, przez co w nas, odbiorcach kształtuje się uogólnione przekonanie, że Izrael “stoi na minie” i to jest ta czerwona strefa na mapach ministerstwa spraw zagranicznych. Prawda jest taka, że życie codzienne choć niezwykle dynamiczne i pełne szaleństwa, toczy się zwyczajnie. Ludzie nie porzucają swoich obowiązków i planów bo gdzieś wydarzył się atak z nożem. Smutna prawda jest taka, że miesięczna średnia ataków jest w Izraelu pewnie niższa niż dzienna średnia ataków na innym tle w każdym większym mieście od Nowego Yorku przez London po Hong Kong. Przyczyna ataków jest oczywiście nieco inna i tego nie neguję. Ataki te także zdarzają się najczęściej w konkretnych miejscach “styku” żołnierze a Palestyńczycy lub ortodoksyjni Żydzi z radykalnymi Palestyńczykami. My na co dzień wstajemy rano, nocą wracamy do domów i czujemy się bezpiecznie. Czy “Izrael stoi na minie”? Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale czy nie macie wrażenia, że cały świat właściwie “stoi dziś na jakieś minie”? Tylko przyczyny nieco inne. Tak, że przyjeżdżajcie jeśli chcecie, bo co za różnica, na której minie się stoi:)
4. Piękni ludzie
Społeczeństwo Izraela należy do najbardziej heterogenicznych na świecie. Państwo stworzone niemal 70 lat temu, od samego początku za cel postawiło sobie “ściągnięcie” wszystkich Żydów do Ziemi Obiecanej. A Ci Żydzi żyli już od setek lat w innych klimatach, kulturach, asymilowali się z innymi narodami. Efektem tego mieszania i asymilowania są piękni ludzie. Piękni ludzie będący różnorodną mieszanką takich korzeni jak: jemeńskie, perskie, marokańskie, irackie, hiszpańskie, słowiańskie, francuskie, polskie itd. Ja sobie ukułam takie określenie “sexy nation” (sexy naród). Ukułam też inne - “horny nation” (podniecający naród), ale to pewnie temat na inny artykuł lub książkę. Kto ma wątpliwości niech przyjedzie i posiedzi na plaży przez kilka minut. Zrozumie w lot o co chodzi. Dla nas Polaków Izraelczycy często wydają się wyglądać egzotycznie i pociągająco.
W żadnym wypadku jednak nie czujmy się brzydcy. Izraelczycy z kolei (kobiety i mężczyźni) gustują w “polskiej egzotyce”. To, co u nas uchodzi za “średnią” tu traktowane jest jak objawienie. Wiem, co mówię. Wyszłam za Izraelczyka, który uważał, że muszę być w Polsce królową piękności. Szczęka mu opadła kiedy zabrałam go Polski i pozwoliłam porozglądać się wokoło. Głupia ja.
5. “Ihije beseder”
Moja polska natura i pewnie domowe wychowanie pospołu sprawiają, że ja się często o wszystko martwię ( moja mama powiada, że “my się martwimy zawodowo). Jeśli miałabym streścić w jednym zdaniu mentalność przeciętnego Izraelczyka (o ile jego matka nie była z Polski:) to brzmiałoby ono: “wszystko będzie dobrze” (“ha kol ihije beseder”). Nie ma w zasadzie znaczenia, jak bardzo źle sprawy się mają. Izraelczycy wydają się być zrelaksowani co do przebiegu wielu spraw i mają pewność, że jakoś to będzie. Nie mylić z tutejszym wrzaskiem i głośnymi rozmowami. Oni się nie kłócą, oni wyrażają poglądy. Bardzo to lubię, choć czasami to wyzwanie dla mojej polskiej, znękanej duszy ale i dla zdrowego rozsądku. Ale co ja tam wiem.
6. Mówią, że rozmiar ma znaczenie, ale…
Na pewno słyszeliście o najbardziej popularnych miejscach turystycznych jak Jerozolima, Massada, Morze Martwe czy Hajfa. Te trzeba oczywiście zobaczyć. Ale czy wiecie, że każdego roku nowe miejsca i historie są odkrywane przez archeologów? Słyszeliście o archeologicznym Parku Guvrin albo o beduińskich wioskach, gdzie można spędzić noc pod gwiazdami w klimatyzowanym namiocie? W ciągu jednego dnia możecie odwiedzić wzgórza Golan by podziwiać dzikie wodospady, wykąpać się z naturalnym basenie, a noc spędzić w luksusowym, wiekowym kibucu Kfar Blum, gdzie możecie spotkać pierwszych pionierów - kibucników. Wiele atrakcji czeka tam na szczególnie zainteresowanych Izraelem. Izrael to o wiele więcej niż tylko popularne miejsca z katalogów biur podróży. To podróż dla wszystkich zmysłów.
7. Skąd się biorą pieniądze?
Tego jeszcze dokładnie nie wiem. Zastanawiam się i chłonę tajemną wiedzę od doświadczonych Żydów:) Życie w Izraelu jest drogie, nie ma wątpliwości. Ale…. w jakiś magiczny sposób wszystkie dobre, drogie restauracje pękają w szwach od tłumu turystów i lokalsów gotowych wydać kilka stów na obiad z rodziną czy przyjaciółmi. Samoloty podróżujące we wszystkich kierunkach świata są pełne Izraelczyków gotowych wydać spore pieniądze na wakacje. Dla Izraelczyka wakacje bez Tajlandii to nie wakacje. Izraelczycy najwidoczniej wiedzą jak robić pieniądze tak, żeby wystarczyło. W Izraelu pracuje się dużo, wiele godzin żeby zarobić na standard życia, jaki komu odpowiada. Jeśli jesteś gotowy do ciężkiej pracy zarobisz tyle ile Ci trzeba. Z mojego punktu widzenia to kraj dobrobytu, choć niewyrażony czystością miast czy markami samochodów. Tu pieniądze rozchodzą się raczej na “być niż na mieć”.
8. Izraelskie poczucie humoru
Wyrosłam w kulturze poważnej i bardzo przewrażliwionej. Sama do osób przewrażliwionych też należę. Mieszkając w Izraelu widzę jeszcze wyraźniej, ile w naszym codziennym, polskim dyskursie jest tematów tabu, ile powagi godnej lepszej sprawy. Kabarety są tak nieśmieszne i wyjałowione z pikantnej zawartości, że często ogląda się takie programy z wymalowanym pytaniem na czole “co z tymi ludźmi jest nie tak”. Odkąd rozumiem coraz więcej z języka hebrajskiego i rozpoznaję kody kulturowe zaczęłam oglądać izraelskie kabarety i sitcomy. Tego się nie da opisać jak śmieszną mogą być kabarety.
Izraelczycy nie mają litości dla żadnej nacji, stereotypu czy tabu, bo niewiele kwestii tak naprawdę jest jakimś taboo. To oczywiście uogólnienie, ale gdybyście tylko mieli okazję zobaczyć jeden z takich kabaretów jestem pewna, że po pierwszym szoku odczulibyście pewien powiew świeżości. Tu żartuje się z każdego i na każdy temat. Włączając w to religię, wojnę i pochodzenie. Nie są to żarty obrazoburcze, które by kogoś miały doprowadzić do dżihadu, raczej dystans do siebie i żarty z takich zwykłych ludzkich przywar. Może to sposób w jaki Izraelczycy sobie radzą ze skomplikowaną rzeczywistością. Dosłownie uwielbiam oglądać izraelskie kultowe kabarety jak: HaIsraelim (Izraelczycy), “HaParlament”, Tsomet Miller (Skrzyżowanie Miller) czy “Ahad Haam” (nazwa ulicy w TLV) .Także warto się uczyć hebrajskiego choćby po to żeby oglądnąć jeden odcinek z Assi Cohen z serii “HaParlament” o grupce podstarzałych kolesi, którzy co tydzień spotykają się w kawiarni na długie rozmowy przy tureckiej kawie.Każdy ma w jakimś sensie nierówno pod sufitem i każdy reprezentuje wyolbrzymione przywary jednej z grup społecznych w Izraelu. Może uda mi się kiedyś zrobić tłumaczenie do odcinka o Jom Kipur. To jest “mashu mashu” (naprawdę coś!).