Pytanie o bezpieczeństwo w Izraelu jest jednym z najczęściej zadawanych pytań w Waszych prywatnych wiadomościach oraz na naszej wspaniałej grupie "Wakacje w Izraelu". Strach o siebie i najbliższych jest oczywiście ostatnią rzeczą, o którą chcemy się martwić podczas wypoczynku i to jak to mówią "za ciężkie pieniądze". Otóż w tym artykule postaram się wyjaśnić pewne niuanse, które warto zrozumieć, by być spokojnym podczas wakacji.
U nas ciągle spadają rakiety
Mieszkam w Izraelu od ponad 3 lat, a interesuje się tym krajem drugie tyle. Jednak co innego interesować się z domu z Polski, a zupełnie co innego mieszkać tutaj na miejscu. To dwie odległe galaktyki. Dlaczego? Z perspektywy Polski czy każdego innego kraju, w którym słuchamy mainstreamowych mediów usłyszymy o Izraelu, tylko wtedy, kiedy coś się dzieje. Przy czym to "coś" jest bardzo wybiórczo traktowane przez autorów reportaży i artykułów prasowych. Usłyszymy o rakietach, porwaniach, zamieszkach i izraelskich żołnierzach znowu uprzykrzających życie Palestyńczykom. Stąd wyrabiamy sobie opinię, że Izrael to to miejsce, gdzie jest niebezpiecznie.
Mieszkając tutaj oglądamy wiadomości i obserwujemy na bieżąco sytuację i z naszej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Wyobraźcie sobie, że na moim telefonie kilka razy w tygodniu wyświetla się powiadomienie o wystrzeliwanych z Gazy rakietach (jest taka aplikacja - "Red Alert", która informuje o każdej rakiecie wystrzelonej na terenie Izraela). Brzmi przerażająco nie? Otóż niekoniecznie! Tzw. "Żelazna Kopuła" jak do tej pory działa bez zarzutu i te rakiety rozpadają się w powietrzu. Inna sprawa, że kosztuje to nas wszystkich miliardy dolarów, ale życie obywateli jest cenniejsze.
W wiadomościach śledzimy kolejne decyzje rządu, przemówienia palestyńskich posłów, negocjacje z rządem z Autonomii Palestyny. Chociażby od roku emocjonujemy się sprawą izraelskiego żołnierza, który zastrzelił terrorystę na chwilę po jego ataku, ale na tyle długo po obławie, że jego decyzja została surowo potępiona przez sąd i izraelskie społeczeństwo. Izraelczykom jest wstyd za takie sytuacje jednocześnie nie zgadzają się na jakikolwiek terroryzm i żądania nie do spełnienia. Przykłady z izraelskich rozkładówek można mnożyć. Cały sens polega na tym, że Izraelczycy mają kontekst do analizowania obecnej sytuacji, którego nie mogą mieć turyści "wpadający na chwilę". Przykładowo ten kontekst pozwala Izraelczykom nie martwić się spadającymi rakietami, ponieważ jak napisałam przed chwilą system przeciwrakietowy pozwala nam spać spokojnie. Drugą kwestią jest doświadczenie życiowe. Izraelczycy nauczyli się już, że zamieszki, ataki, rakiety czy inne zagrożenia zawsze są tymczasowe, mają swój specyficzny znany od lat przebieg i jak to ktoś ładnie napisał w jednym z komentarzy: dziś żyje tym cały Izrael, a jutro nikt już o tym nie pamięta i jak gdyby nigdy nic idzie rano do pracy. Chciałabym mocno to zaakcentować: pomimo dziwnej i jedynej w swoim rodzaju historii Izraela, większość mieszkańców żyje tak samo w czasie pokoju jak i wojny, to znaczy chodzą do pracy, realizują plany biznesowe, budują kolejne domy "poczynają" kolejne dzieci. Dzieję się tak ponieważ wszyscy się nauczyli już jakie są zasady gry pt. "życie w Eretz Israel". Warto to zrozumieć zanim zmrozi nas informacja o jakiejś rakiecie na południu podczas naszego urlopu w Izraelu. Podróżując po Izraelu nie zobaczysz wojennych ruin (ale "ruiny zaniedbania" już tak:)), wyludnionych plaż czy wrogiej policji. Jak już Twoim oczom ukażą się przystojni i uśmiechnięci chłopcy w mundurach, którzy są po prostu na zwykłej służbie zarówno w czasie pokoju jak i zamieszek. Tu taki widok nikogo nie napawa lękiem - więcej! Wielu turystów właśnie mówi, że w obecności żołnierzy czy ochroniarzy czują się bezpieczniej niż w swoim własnym kraju. Konflikt, który rozgrywa się tu od 70 lat nie dotyka turysty fizycznie. Jedynie intelektualnie i poznawczo. I dzięki Bogu, że tak jest.
Czy Wschodnia Jerozolima jest bezpieczna?
To zależy kiedy i dla kogo. Codziennie tysiące pielgrzymów spędza swoje noclegi właśnie we wschodniej Jerozolimie często nawet o tym nie wiedząc. I bardzo dobrze, bo dla turystów Wschodnia Jerozolima nie jest zagrożeniem, chyba że mamy do czynienia z czasem zamieszek. Wtedy po prostu nie warto pchać się w tłum, gdyż po głowie można dostać po prostu rykoszetem jeszcze zanim ktoś się nas zapyta jakie są nasze przekonania polityczne. To zasada obiektywna na całym świecie. W normalnych dniach, kiedy nie ma zamieszek, czyli przez 360 dni w roku, goście - turyści są najlepszym co się może przytrafić zarówno Palestyńczykom jak i Izraelczykom. Nie ulega wątpliwości, że znaczną częścią izraelskiej gospodarki jest turystyka oraz idące za nią pieniądze, a pieniądze jak wiemy nie mają uprzedzeń politycznych, religijnych czy kulturowych.
Nieco inaczej sprawa wygląda z Żydami. Izraelscy Żydzi nie przepadają za wycieczkami do Wschodniej Jerozolimy, ale także mają podniesioną gardę w każdym innym miejscu, gdzie przykładowo jest arabska wioska czy dzielnica, której nie są stałymi gośćmi. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że w Izraelu mamy mnóstwo dzielnic i miast, które są pięknym przykładem spokojnej koegzystencji jak Haifa, Abu Gosh, Jaffa, Nazaret i inne. Jest mnóstwo miast i miasteczek, gdzie Arabowie żyją dom w dom z Żydami i śmiało można powiedzieć, że są zgodnymi sąsiadami. To kwestia bardziej psychologiczna niż realne zagrożenia dla kogokolwiek. Obie strony konfliktu: Arabowie i Żydzi, a przynajmniej znaczna większość z nich najchętniej wyzbyłaby się tego poczucia napięcia w swoim towarzystwie. Mam nadzieję, że to kwestia jednego czy dwóch pokoleń. Czas pokaże.
Palestyńczyk a Palestyńczyk/ Izraelczyk a Izraelczyk
Wszyscy lubimy uogólnienia i heurystyki, czyli skróty myślowe. Jednak, aby zrozumieć jeszcze lepiej, co się dzieje na Bliskim Wschodzie a w szczególności w Izraelu trzeba zrozumieć różnice między Izraelczykiem i Izraelczykiem oraz Palestyńczykiem a Palestyńczykiem. To nie jest różnorodna masa. Przykładowo Palestyńczycy ze Wschodniej Jerozolimy mieszkają w granicach Państwa Izrael, akceptując izraelski dowód osobisty ale już odrzucając izraelski paszport (choć co do zasady mogli go kiedyś dostać) jako brak akceptacji dla Państwa Izrael, mając nadzieję, że kiedyś Jerozolima będzie należała do nich. Znajdziemy ich na Starym Mieście, bo znaczną większość handlarzy stanowią właśnie Palestyńczycy ze Wschodniej Jerozolimy. Na co dzień żyją sobie spokojnie, w porozumieniu o nieagresji z Żydami, ale jak pojawi się odpowiednia przyczyna pójdą na barykady bez sekundy zastanowienia. Na co dzień są trochę "w uśpieniu" i mają mnóstwo innych rzeczy do robienia niż palenie opon i rzucanie gazem w izraelską policję. Korzystają z turystyki i są normalnymi ludźmi pracy jak wszyscy i dobrze im się powodzi.
W ścisłej Autonomii Palestyńskiej, czyli tam, gdzie trzeba przejechać przez check point, też mamy Palestyńczyków, ale rozmowa twarzą w twarz między nimi a Izraelczykami wyglądałaby już pewnie nieco inaczej, wychodząc od napięcia do konkretnych działań jak na przykład rzucanie kamieniami czy bardziej bezpośrednie zagrożenie. Oczywiście nie musi tak być i najczęściej ludzie są zajęci swoimi sprawami, ale odpowiedni kontekst i niedopowiedzenie może spowodować nieprzyjemności. Dlatego właśnie Izraelczycy nie jeżdżą do Bethlehem czy Hebronu chyba, że......mogą poszczycić się posiadaniem kilku paszportów. Przykładowo przewodnicy wycieczek zwykle wjeżdżają do Autonomii Palestyńskiej na inny niż izraelski paszport i wszystko jest ok. Mało tego, izraelscy przewodnicy żyją w biznesowej przyjaźni Palestyńczykami ponieważ przywożą turystów. Można? Można. Gdzie wspólny interes tam różnice poglądów nie mają znaczenia. Jest też grupa Arabów- Chrześcijan, którzy żyją zarówno w granicach Państwa Izrael jak i w Autonomii Palestyńskiej. Ci są traktowani przez Izraelczyków z większą empatią, bo nierzadko są prześladowani przez ekstremalne środowiska muzułmańskie w Autonomii.
Podobnie rzecz się ma pomiędzy Izraelczykami. Są wśród nich Żydzi bardzo ortodoksyjni, którzy też występują przeciwko państwu Izrael, są Żydzi bardzo prawicowi, którzy biorą udział w zamieszkach przeciwko Żydom bardziej liberalnym. Są wreszcie Żydzi - Izraelczycy "bijący się w piersi" - ultralewicowi, którzy są przeciwko rządowi, walczą o prawa Palestyńczyków i uważają, że Izrael powinien dać Palestyńczykom o cokolwiek poproszą. Niezła mieszanka. Ta właśnie mieszanka sprawia, że Izrael jest tak pięknym miejscem, gdzie każdy może się przyłączyć do głosu, który mu w duszy gra.
Samochodem na terytoria
Wynajmujesz samochód we Francji, Portugalii czy Hiszpani? Nie ma problemu. Jedziesz, gdzie chcesz i nie musisz się zbytnio zastanawiać jaką drogę wybrać. W Izraelu jest inaczej. Wypożyczalnia poinformuje Cię, że pod żadnym pozorem nie wolno Ci wjeżdżać na tereny ścisłej Autonomii Palestyńskiej. Czy to oznacza, że ktoś Cię zatrzyma na granicy, na check poincie? Nie, nikt nie pogrozi Ci palcem i nie zawróci Cię z tej drogi, ale wiedz, że wjeżdżasz na własną odpowiedzialność (nawet pełne ubezpieczenie tego nie pokrywa), ponieważ wjeżdżasz na tablicach izraelskich, a to może na kogoś podziałać jak zaproszenie do rzucenia w Twój samochód kamieniem lub namalowania kilku wzorków ostrym scyzorykiem po karoserii. Nie będzie to agresja przeciw Tobie ale przeciw wrogowi - jakim dla wielu jest Izrael. Wielu grupowiczów mówi - "a ja wjechałam i nic się nie stało więc ty też możesz". Serio? Taką chcesz wziąć na siebie odpowiedzialność? To są właśnie te niuanse jak labirynt, w którym trochę można się zagubić. Ale od tego masz mnie, inne blogi czy grupę na GB żeby lepiej to zrozumieć. Nie ze wszystkim musisz się zgadzać. Tym bardziej, że czasem pojawiają się sprzeczne opinie, ale to już jest sygnał, aby sprawę bardziej zgłębić. Można z kolei wjechać bez obaw na drogę numer 90 czy 1, która teoretycznie jest na granicy Izraela z terytoriami Autonomii. Tą drogą jeżdżą także Izraelczycy.
Innym wyzwaniem jest z kolei uniknięcie drogi przez terytoria, bo na przykład nie ma tam check pointów ani muru więc możemy przeoczyć fakt, że na takiej drodze jesteśmy. Jak wybrać właściwą drogę? Obserwować znaki. Jeśli znajdziemy się w obrębie terytoriów zobaczymy duże czerwone tablice, które nas o tym poinformują i to w trzech różnych językach: hebrajskim, arabskim i angielskim. Na aplikacji Google czy Waze możemy zobaczyć przerywaną kreską, gdzie są domniemane granice i zawsze możemy zapytać kogoś na miejscu lub w wypożyczalni.
Autostopowicze i kampingowcy w Izraelu
Na grupie na Facebooku Wakacje w Izraelu często pojawiają się pytania o to, co sądzimy na temat podróżowania autostopem czy rozbijania kampingu "na dziko" na środku pustyni. Spora część dyskutantów, którzy żyją w Izraelu stanowczo odradza taki sposób podróżowania ze względu na złożoność spraw, o których napisałam w poprzednich punktach. Wywiązuje się dyskusja na temat wyższości łóżka nad kawałkiem ziemi czy wyższości wrażeń zdobytych na kampingu nad wrażenia podróżujących bardziej wygodnie, co mnie osobiście irytuje, ponieważ Izrael jest bezpiecznym krajem do podróżowania ale trzeba zrozumieć, że jest to specyficzny kraj i chyba jak żaden inny wymaga "turystycznej instrukcji obsługi". Nikt nikomu nie zabroni rozbić namiotu pośrodku pustyni, ani "łapać stopa" na terytoriach czy nawet na terenach Izraela. Myślę, że odradzanie takiej formy podróżowania bierze się z tego, że jesteśmy tu bardzo przewrażliwieni właśnie na punkcie bezpieczeństwa i już "przerabialiśmy" w przeszłości sytuacje, w których nieroztropni turyści/podróżnicy przekraczali kolejne podstawowe zasady bezpieczeństwa, a potem w świat poszła historia o Izraelu jako kraju niebezpiecznego dla turystów. Tzw. Opinia publiczna nie analizuje, a wyciąga prosty wniosek, że może to ten kraj jest po prostu niebezpieczny. Co nie jest po prostu prawdą. Jest bezpiecznie i miło ale nie beztrosko.
Chciałabym podkreślić, że każdy ma wolność w wyborze sposobu, w jaki podróżuje i fajnie jest słyszeć, że ktoś zjechał Izrael wzdłuż i wszerz za 500 zł mając w pamięci pięknych ludzi, ich gościnność i piękno krajobrazów. Chciałabym tylko mieć pewność, że inni ludzie, którzy się tym zainspirują przeczytają nieco na temat różnic kulturowych, chociażby takich, że dystans fizyczny jest dużo krótszy w tutaj niż w Europie i łatwo sobie zyskać przyjaciół ale też łatwo znaleźć się w dziwnej czy wręcz agresywnej sytuacji. Trzeba się nauczyć tutaj ludziom patrzeć w oczy i zrozumieć język niewerbalny. To są niuanse i trudno to wytłumaczyć w jednym komentarzu czy poście. Ja się tego wciąż uczę, a jestem tutaj kilka lat. Niczyja to wina. Jesteśmy z innego kręgu kulturowego i to jest piękne. Także bierzcie plecaki i namioty, planujcie swój survival w Izraelu ale zapoznajcie się z niuansami, historią i zwyczajnie zachowajcie ostrożność.
"Żołnierze i żołnierki z giwerami"
Jak pewnie wielu z Was słyszało lub już widziało na własne oczy Izrael jest państwem, w którym zarówno mężczyżni jak i kobiety idą na obowiązkową służbę do wojska. I to służbę nie byle jaką bo kilkuletnią - mężczyźni na trzy lata, a kobiety na dwa lata. Przez ten czas nie pozostają w przysłowiowych koszarach tylko dzielą służbę wojskową z pracą lub w wolnym czasie spotykają się z przyjaciółmi. Niektórzy w ciągu tygodnia mają swoje zajęcia w jednostkach wojskowych z daleka od domu, więc dojeżdżają do domu na weekend a niektórzy mogą codziennie spać w domu, a w ciągu dnia szkolić się z rówieśnikami niedaleko swojego miejsca zamieszkania. To dlatego tak często można ich zobaczyć na ulicach. Nie dlatego, że coś się akurat tajemniczego dzieje:) Jak sobie uświadomimy, że wszyscy młodzi ludzie w wieku między 18-21 lat są wojsku i po prostu mają obowiązek poruszać się na służbie w mundurach, (część z nich także z bronią) zdamy sobie sprawę, że trudno ich ominąć. Jednak tak jak wspomniałam wcześniej ich obecność paradoksalnie dobrze wpływa na turystów, którzy mają poczucie, że "w razie W" jest w pobliżu kilku wyszkolonych żołnierzy, którzy mogą zareagować na bezpośrednie niebezpieczeństwo, co też często zdaje rzeczywiście egzamin i zapobiega atakom. Nie da się oczywiście przy tym nie zauważyć, że żołnierze i żołnierki w mundurach to nieodzowny element izraelskiej rzeczywistości - piękny i nierzadko seksowny element. Jeśli wiecie, co mam na myśli. Połączenie słońca i munduru zawsze działało na mnie odurzająco i to może być naprawdę niebezpieczne jak tak o tym dłużej pomyślę:)