top of page

"Ars i "Frecha", czyli typowy "Seba" i typowa "Jessica"

Zaktualizowano: 21 paź 2020


Jeśli nagle zdajesz sobie sprawę z faktu, że dziwnym trafem lądujesz w Tel Aviv kilka razy w roku (bo tanie bilety, bo musisz odpocząć, bo bla bla bla) ...nie martw się! Najpewniej dołączyłaś/łeś do grona "zainfekowanych" izraelskim wirusem i nieprędko się z tego wykaraskasz. Bo powiedzmy sobie szczerze! Jest tyle pięknych miejsc na świecie, tyle rajskich wysp, tyle tanich pakietów all inclusive na Teneryfie i innej Ibizie, a Tobie ciągle marzy się spacer po dusznej ulicy Rostchild w oparach czegoś jakby zielonego, rozweselającego, niby zakazanego, ale jakby nie tutaj i nie na tej ławeczce.

Tak, Izrael nie jest typowym kurortem ani piękną riwierą ani nawet małym urokliwym górzystym miasteczkiem w Alpach. Mimo to, tak wielu ludzi po wielokroć wybiera ten kraj jako cel swoich wakacji, podróży, odkryć. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama w tej chorobie i Wy, moi drodzy czytelnicy, utwierdzacie mnie w przekonaniu, że nie postradałam już zupełnie zmysłów, będąc zakochaną w tym niebanalnym, pełnym wibracji miejscu, gdzie nic nie jest oczywiste, nic nie jest łatwe, a słońce "spala nasze blade gęby" bez sentymentów. Oj mamy tutaj w Izraelu mnóstwo problemów - czasem aż boli jak dużo i pewnie wielu dziwi fakt, że ciągle nas tutaj coś przyciąga. "Ale nie o to nie o to nie o to" jak mawiał klasyk zapomnianego polskiego kabaretu.

Skoro już porzuciliście wakacyjne foldery, a przewodniki moglibyście pisać własne, mam dla Was post na temat dwóch ważnych, choć nieoficjalnych pojęć w społecznym słowniku Izraelczyka. Przedstawiam ja Tobie prawdziwego Arsa i z prawdziwego zdarzenia Frechę (czyta się tak jak się pisze), czyli izraelską wersję typowego Seby i typowej Jessiki. Kojarzysz ich z izraelskich ulic?

Określenia: Ars i Frecha pochodzą z izraelskiego slangu, opisujące stereotyp chłopaka i dziewczyny, reprezentujących niższe warstwy izraelskiego społeczeństwa. Może również służyć tylko na określenie niechlujnego stroju i "taniej", acz gabarytowej biżuterii. Określenie to pojawiło się w Izraelu w latach 60-tych wraz z kolejnymi alijami Żydów Mizrachi, więc z początku było przypisywane konkretnej grupie kulturowej. Dziś arsem lub frechą może być równie dobrze Izraelczyk o korzeniach rosyjskich, polskich czy francuskich, gdyż to raczej ubogi stan mentalny, a nie pochodzenie sprawia, czy ktoś zostanie zaliczony do tego niechlubnego grona. Myślę, że nie będziecie mieć problemów, aby zrozumieć, a następnie zidentyfikować tą subkulturę na izraelskich ulicach.

Jestem pewna, że spotkałaś/eś ich w Izraelu wielokrotnie i to często w pozytywnych konotacjach. To ten uroczy Izraelczyk z wielką gwiazdą Davida na piersiach i dodatkowym tatuażem na ramieniu, na wypadek gdyby zapomniał gwiazdy zabrać z domu. To ten sam sympatyczny jegomość, który bez cienia żenady wykrzyczy nagle na ulicy prosto w Twoje oczy: Eize at Jafa! joł!!! Iesz lah haver? (oj jakaś Ty piękna, masz chłopaka?). To wreszcie ten sam chłopak, który w piątek świątecznie przyodzieje kipę na głowę, a w szabat samochodem podjedzie na pobliską plażę, by z kolegami godzinami słuchać jego ulubionej playlisty (najchętniej z repertuaru Omer Adam) z prywatnych, choć dotyczących wszystkich głośników stereo bo przecież Ars wie, jaka muzyka jest najlepsza dla wszystkich. Jeśli więc o trzeciej nad ranem usłyszysz przejeżdżający samochód z muzyką mizrachi na cały głos - wiedz, że masz do czynienia z przedstawiecielem tej uroczej "subkultury". Ars to także pakiet przekonań, zwłaszcza tych politycznych. Typowy Ars popiera prawicę, a nawet skrajną prawicę "bo przecież jak nie oni, to kto nas przed nieuchronnym wrzuceniem do morza obroni". Ars kocha Izrael miłością matczyną - ślepą i bezwarunkową. Na pewno jest patriotą, ale nierzadko ocierającym się o nacjonalizm. Ars - mówi dużo i głośno. Częściej wykrzykuje niż mówi - zarówno, gdy się cieszy jak i gniewa, a gniewa się dużo, bo ciągle mu ktoś "zachodzi za skórę". Od gniewu do prawdziwej miłości jednak bardzo niedaleka droga. Ars potrafi każdą kłótnie przeobrazić w wymianę uścisków i zaproszenie na szabatową kolację osoby, z którą przed chwilą "miał na pieńku". Jak kocha to na zabój! Kocha zarówno przypadkowo spotkanych na ulicy mężczyzn, których nazywa "ahi" (ahi=bracie), czasem też "neshama sheli", czyli "duszo ty moja". Nawet jeśli oznacza to, że jego aktualnie najbliższą duszą jest facet z myjni samochodowej, do której z rana zawitał, żeby wypolerować swoje nowe cudeńko na czterech kółkach. Ars kocha rozrzutnie - z diamentami, złotem i w drogich restauracjach, "bo przecież miłość w życiu najważniejsza jest". Ars ma uczucia, których się nie wstydzi. Jak trzeba to po męsku zapłacze, a na weselu przyjaciela będzie tańczył z innymi "współduszami" do białego rana przy muzyce Eyala Golan, a nawet (niech jej będzie) Eden Ben Zaken.

Ars wreszcie bardzo dba o wygląd. Prysznica zażywa kilka razy w ciągu dnia i używa dezodorantu od kolan po szyję. Ars ma swojego ulubionego fryzjera, któremu jest wierny, bo nikt w mieście nie potrafi tak podkreślić jego gładkiej linii głowy jak właśnie Kobi z salonu przy Ben Yehuda i do tego tak przyżelować frontalnego loczka, że przez tydzień nie trzeba go dotykać. Ars ma wreszcie najpiękniejszą Frechę w mieście za dziewczynę. Długonogą, czasem farbowaną na końcówkach blondynkę, której podstawą słownika jest kombinacja tych kilku słów:

jooooooł,

kiilu,

Kapara alecha,

Elochim,

Imaleee,

Kama ata ose",

ani meta aleha *

Styl ubioru Frechy jest przesadny i często "od czapy". Frecha ma niesamowitą pewność siebie. Kocha siebie, swoje buty, włosy, no po prostu "kiilu" (jakby) wszystko ma zaje....ste. Frecha potrafi Arsa przy jego kolegach "zrównać z ziemią" po czym obrócić się na pięcie i z gracją wyjść. Zdruzgotany Ars rzuci kilka przekleństw w kierunku zmasowanej płci pięknej, by nazajutrz być u niej z kwiatami i wzruszającymi przeprosinami.

Ta krótka i mocno przerysowana charakterystyka dotyczy młodych dziewczyn i mężczyzn, którzy nigdy by się tak nie nazwali. Dramat Frechy polega na tym, że nie wie, że jest Frechą. Określenie kogoś Arsem lub Frechą na poważnie nie jest dobrym pomysłem.

Ars i Frecha są kwintesencją tego, czego izraelskie społeczeństwo się wstydzi, czego w sobie nie lubi. Większość zawstydzających sytuacji, o których słyszymy z udziałem Izraelczyków na świecie dzieje się właśnie przy udziale takich lub podobnych ludzi z niższych warstw społecznych, którzy myślą, że są "meleh" - królami życia i nikt im nie będzie mówił, co mają robić.

Dwa lata temu cały Izrael "palił się ze wstydu" (nie pierwszy raz z resztą) po opublikowaniu filmiku z pokładu samolotu, na którym pewna Izraelka -zapewne Frecha krzyczała przez dobrych 10 min wyzywając stewardesę od najgorszych za to, że ta nie miała dla niej na pokładzie ciepłej czekolady do picia....skandal! Izraelskie społeczeństwo jest takimi sytuacjami oczywiście zażenowane i zdaje sobie sprawę, że takie zachowania rujnują wizerunek kraju, w którym przecież tak wiele jest cudownych, życzliwych i słonecznych ludzi. Myślę jednak, że my Polacy możemy się w tym względzie solidaryzować i zapłakać nad naszym Sebą, który także potrafi za granicą narobić niezłej fadicha (wstydu).

Żeby nie było złudzeń, każdy Izraelczyk raz na dzień potrafi zachować się jak Ars, a Izraelka jak frecha. Przedstawiony opis jest mocno przerysowany, by stworzyć pewną personę dla Waszej wyobraźni. Na koniec dodam, że i mnie zdarza się być czasem frechą i pokrzykiwać na kogoś w urzędzie lub w kolejce. Częścią tutejszej kultury jest być nieco krzykliwym i asertywnym aż nadto. Ja jednak tą część izraelskiego stylu bycia lubię i doceniam. Mogę wprost mówić, co myślę i zwrócić uwagę, jeśli coś mi się nie podoba. Trenuję jednak sposób, w jaki to robię, żeby nie przesadzić i nie skończyć jak typowa frecha, czego bardzo boi się mój mąż, któremu do arsa, jak stąd do Marsa:)

Na zakończenie załączam krótki filmik z kultowego serialu "Haisraelim", w którym pokazany jest w przerysowaniu właśnie typowy Ars i jego rozwydrzona i wiecznie niezadowolona Frecha, która jednak sprawia, że Ars jest chory z miłości i ciągle śpiewa - "Hole alaich, a ni paszut hole hole" (Jestem chory z miłości do Ciebie, po prostu chory). Polecam najpierw zobaczyć filmik, a potem przeczytać opis poniżej (nie udało mi się dodać napisów do filmu;()

Ars i frecha wybrali się na spacer na Namal w Tel Aviv. W trakcie spaceru Ars chce rozpieścić swoją narzeczoną i postanawia kupić jej lody. Pyta ją: na co byś miała ochotę kapara sheli? Ona już zajęta telefonem do koleżanki odpowiada mu, żeby wybrał co chce, że wszystko jej pasuje. On radośnie pośpiewuje: "jestem chory z miłości do Ciebie, po prostu chory". Ars podchodzi o stoiska z lodami, wybiera lody dla siebie, po czym przystępuje do wyboru lodów dla ukochanej. Sprzedawca pyta, czy lody powinny być podane w kubeczku czy w rożku cukrowym. On przecież chce żeby ona była szczęśliwa, więc musi ją zapytać. Ona odpowiada, że cokolwiek nie wybierze będzie dobrze. Prosi zatem o smak czekoladowy. Po chwili stwierdza, że czekolada jednak nie dobra i prosi o zamianę na smak pana cotta. (Yalla panek ota to gra słów, bo pana cotta to włoski przysmak, a "panek ota" po hebrajsku oznacza - rozpieść ją). Następnie, prosi o smak truskawkowy, po chwili zmienia zdanie i prosi o ściągnięcie truskawki. Wyraźnie zniecierpliwiony sprzedawca ma powoli dość niezdecydowanego klienta. W między czasie Ars pyta sprzedawcę, które lody są najdroższe, bo przecież jak już kupować lody dla ukochanej to najdroższe ( w myśl zasady jak drogie to najlepsze). Mocno zniecierpliwiony sprzedawca odpowiada, że wszystkie lody są w tej samej cenie. Co kilka sekund widzimy także Arsa ciągle włączającego i wyłączającego swój zapewne drogi szpanerski samochód, przy czym słychać klasyczne "pip pip" otwieranego zamka. Po dłuższej chwili zadowolony z siebie i wyboru smaków, wraca wreszcie do swojej ukochanej Frechy z najlepszym lodami na świecie. Kiedy zbliża się do nie za jej plecami, słyszy jak ona z koleżanką właśnie wymienia opinie na temat smaków lodów, których nie lubi. Okazuje się, że nie lubi oczywiście właśnie tych lodów, które Ars dla niej w pocie czoła wybierał. Widzimy więc chłopaka, który usuwa z rożka, kolejne nielubiane smaki. Wreszcie poddaje się i wraca ostatecznie z lafą z shoarmą, na co dziewczyna z entuzjamem wykrzykuje, że on to zawsze wie, jak ją uszczęśliwić. Próbuje shoarmę i szybko spostrzega, że shoarma jest bez thiny więc z niesmakiem i wyrzutem zwraca się do chłopaka: Awal lama bli thina - jawesz!!! (ale czemu bez thiny - jest suche!). Mnie te filmiki bardzo rozśmieszają, bo ujmują coś czego nie da się opisać słowami, a co wszyscy znamy z naszego codziennego życia. Czy to nie jest pocieszające, że tak jak w Polsce my mamy swojego Sebę i Jessikę - Izrael ma swojego arsa i frechę?

A ty spotkałeś/aś już swoją Frechą lub Arsa?:)

* Joooooł - entuzjastyczny okrzyk radości kiedy brak słów

Kiilu - jakby to jakby tamto, wszystko jakby

Kapara - kapara to w judaizmie odkupienie, Mówiąc komuś kapara alecha dosłownie mówimy: wszystkie Twoje winy odpuszczone, a oznacza to jak ta osoba jest dla nas ważna. Dla frechy podobnie jak dla Arsa pani w sklepie osiedlowym także te grzechy ma u nas odpuszczone.

Elochim - Frechy często wzywają imię Najwyższego - Elochim czyli Bóg

Imale - w języku polskim odpowiednikiem będzie okrzyk "Matko jedyna"

Kama ata ose - Ile zarabiasz? W potocznym przekonaniu dla Frechy najważniejsze jest czy przyszłego ojca będzie stać na kupno mieszkania w centrum Tel Aviv, bo jak inaczej on sobie wyobraża, że ona będzie z koleżankami chodzić na plażę. Autobusem??!?! z Ramat Ganu???

Ani meta aleha - Umieram dla Ciebie - kolejny wyraz egzaltowania, bezgranicznej sympatii, kiedy brak innych słów Frechy umierają z zachwytu co najmniej 3 razy na dzień.


0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page