Jeszcze jeden post z tych lekkich i ironizujących, czyli takich jakie najbardziej lubicie. Różnic pomiędzy Izraelem a Polską można wypisać kilkadziesiąt a i tak pewnie nie wyczerpiemy wszystkich wątków. Dziś skupiłam się na sprawach z pozoru błahych, przyziemnych, ale tylko ten kto stoi nago czekając na ciepłą wodę w zimny grudniowy dzień zrozumie jak doniosłe mogą mieć znaczenie dla ogólnej satysfakcji życiowej:)
#1 Mokra głowa
Dziecko, nie wychodź na dwór (a u mnie w rzeszowie na pole) w mokrych włosach, bo nabawisz się zapalenia opon mózgowych. Ja słyszałam takie argumenty a jakie Ty słyszałaś?
W Izraelu oczywistą jest sytuacja, że w miesiącach ciepłych a nawet w zimowych Izraelki wychodzą z domu w mokrych włosach, zaraz po prysznicu. Na własne oczy widziałam dziewczyny i kobiety w mokrych włosach także w dni deszczowe. Ja do tych ekstremistek nie należę ale na wiosnę i lato nie używam w ogóle (ale ani razu) suszarki. Po prostu przez kilka dobrych miesięcy suszarka leży zakurzona w szafie, by dopiero gdzieś ok grudnia użyć dosłownie razy kilka. Czy to eleganckie, estetyczne, wygodne czy zdrowe to już w ogóle inna dyskusja. W Izraelu ogólnie bardziej liczy się wygoda niż to co eleganckie, dlatego też czarne leginsy we wszystkich rozmiarach są tutaj chyba najcześciej kupowaną częścią garderoby. Sama mam w domu chyba z 10 par.
#2 Dla Ciebie specjalna zniżka
W Polsce jaka cena jest każdy widzi. Cena przedmiotu, usługi jest jaka jest i jest dla wszystkich taka sama, no chyba, ze po znajomości. W Izraelu wszystko jest ZAWSZE na specjalnej promocji. Nawet reklama w TV, którą widzi kilka milionów ludzi oferuje specjalną zniżkę 50% zanim jeszcze poznamy w ogóle cene wszystkim zainteresowanym. Tej oficjlanej ceny nikt nigdy nie widział. Przy zakupie ubezpieczenia po godzinnej gadce od razu słyszę bez proszenia: "i jeszcze ze zniżką to wyjdzie XYX".
My Polacy jesteśmy bardzo podejrzliwi i takie bajery to można wciskać innym ale nie nam. I coś w tym jest. Ja jak słyszę słowo zniżka (po hebrajsku "anaha"/הנחה)to od razu czuję, że ktoś na mnie sporo zarabia. Paradoks, bo przecież sprzedawcy myślą, że robią mi przysługę, ale ja z moim polskim lodowatym stosunkiem do robienia mi wody z mózgu po prostu się na to nie łapię. Czasem myślą, że zadzieram nosa. Znacie to?
Co innego mój mąż. Idziemy do sklepu. Jest promocja na patelnie: dwie w cenie jednej. Nie trzeba nam patelni mówię. Po chwili patelnie i tak lądują w koszyku. Pytam: po co? Na to mój ślubny mówi z zachwytem: przecież to się opłaca!
Nie muszę Wam chyba znowu tłumaczyć, że pieniądze w domu wydaję ja, ale takiej promocji mój mąż Izraelczyk przepuścić nie mógł. A bo wiadomo, kiedy taka promocja może się powtórzyć?
Tak samo jest z jedzeniem. 4 paczki ryżu w cenie dwóch. No fajnie, ale co ja pocznę z 4 kg ryżu? Gdzie ja to będę trzymać, kto i kiedy to zje i wreszcie po co zamrażać pieniądze w ryżową inwesytycję?
Faktem jest, że wielodzietne izraelskie rodziny może i na tym korzystają, ale wiadomym jest, że żaden producent nam łaski nie robi i po prostu ceny są zawyżone za wszystko, byśmy się czuli, że zyskujemy coś przy obniżce i promocji. Strategia stara jak świat, albo co najmniej jak ja.
#3 Karty zbliżeniowe i czeki
Uśmiecham się za każdym razem kiedy w ostatnim czasie leci reklama "najnowszej technologii" płacenia kartą zbliżeniową czyli bezdotykową lub nawet telefonem. O ile mnie pamięć nie myli my w Polsce tą opcję mieliśmy dostępną na długo przed moim wyjazdem do Izraela, czyli od przynjmniej dziesięciu lat. Tutaj w 2020/21 jest to najnowszy krzyk mody.
Przy tej okazji warto też przypomnieć, że w Izraelu wciąż na dobre funkcjonują czeki. Można nimi płacić za mieszkanie, za większe zakupy, zapłacić rachunki czy za żłobek itd. W Polsce i w Europie chyba nikt już tego nie korzysta. Płacenie kartą jest psychologicznie dużo prostsze. Z kolei wypisanie czeku zwyczajnie boli. Czek to jak wręczenie gotówki, którą trzeba przeliczyć i pocałować przed oddaniem ich w niekoniecznie dobre ręce. Tutaj do czeków panuje wielkie przywiązanie i sentyment. Biada temu co na czas nie zamówi czeków z banku. Czeki przychodzą pocztą, a izraelska poczta to już temat na zupełnie inny post. Jeśli myślicie, że Poczta Polska jest nagorszą pocztą na świecie "przytrzymajcie mi piwo..."
#4 Wybory
My Polacy przebywając na emigracji możemy się cieszyć możliwością głosowania w wyborach, które odbywają się w Polsce. Izraelczycy jeśli z jakiegoś powodu przebywają za granicą nie mogą wziąć udziału w głosowaniu. Przesłanie jest proste: Ci co nie mieszkają na stałe w Izraelu nie mogą decydować o wizji państwa, w którym nie chcą/nie mogą brać udziału. Zasada ta nie tyczy się izraelskich dyplomatów. Jest to oczywiście bardzo kontrowersyjne, gdyż mnóstwo ludzi mieszka za granicą będąc wielkimi patriotami i na sercu leży im los kraju. Dlatego ja zawsze stawiam się w Ambasadzie przy urnie przy okazji wyborów w Polsce.
Za tydzień po raz pierwszy będę miała prawo głosu jako obywatel. Szkoda tylko, że będa to czwarte wybory w ciągu dwóch lat, a wszystkie sondaże wskazują na to, że najprawdopodobniej dojdzie do kolejnych wyborów. W głowie się to nie mieści i nie wydaje mi się, żeby była to sytuacja z precedendem. Ktoś mi powie, czy możliwe jest przeprowadzanie wyborów w nieskończoność? Może by tak koronować kogoś?
#5 Prognoza pogody
Nie ma nic bardziej przewidywalnego w Izraelu niż pogoda. Jest to najmniej interesująca część wiadomości. Najczęściej prognoza jest wyrażona w kolorach. W lecie w odcieniach koloru pomarańczowego (ciepło, bardzo ciepło, gorąco) a w zimie (przyjemnie, chłodniej, przyjemnie ale chłodno).
Zupełnie przeciwnie do Polski, gdzie od tego zależy powodzenie codziennych małych i wielkich misji. W Polsce zawsze żyjemy w stresie, że zabraknie nam parasolki, albo, że musimy ją wszędzie ze sobą targać, że przemokną nam buty, a nie będziemy na to gotowi, że trzeba będzie skrobać rano samochód, albo utkniemy w zaspie i spóźnimy się do pracy.
Przy tej okazji trzeba podkreślić, że pierwszy deszczowy dzień w sezonie zimowym w Izraelu paraliżuje ulice Izraela niemal tak samo jak polski 20 stopniowy mróz, gołoledź i zaspy śnieżne razem wzięte. Każdy kraj ma swój poziom krytyczny. U nas jest to umiarkowanie deszczowy dzień.
#6 Ciepła woda na zawołanie
Może mamy ładną pogodę w zimie, ale na ciepłą wodę w chłodnym nieogrzewanym mieszkaniu trzeba poczekać co najmniej kilka minut. Najpierw leci lodowata woda i łza się w oku kręci, bo to nasze jezioro galilejskie spływa zupełnie niepotrzebnie. Od kilku lat jego poziom jest poniżej tzw. czerwonej linii, czyli takiej, której nie powinniśmy przekraczać. W sezonie zimowym zwykle trochę się napełnia i wraca do normy, nawet jeśli ta norma wskazuje na to, że za chwile będziemy mieć poważne problemy z wodą.
Kiedy odwiedzamy Polskę ta ciepła woda i ogrzewane autobusy są prawdziwą turystyczną atrakcją dla mojego męża. Tak się jakoś składa, że zwykle jesteśmy w Polsce w zimie przez co nie jest to dla niego w żadnym wypadku destynacja wakacyjna. Przeczeka, zaciśnie zęby, włoży rękawiczki, zastygnie w grymasie i jakoś dotrwa do wylotu. Na szczęście pierogi, steki i grzane wino łagodzą mu nieco mentalne i fizyczne odmrożenia:)
Witam, słyszałem, że Jezioro Genezaret było już pełne, prawda? St.B.