Temat trudny i skomplikowany, który zwykle poowoduje wrzenie także w internecie. Konflikt ten, jak to konflikt, dzieli opinie światową na dwa zwaśnione obozy. Jedni stają po stronie Żydów i przymykają oko na różne negatywne sytuacje w wojsku, na terenach autonomii, których izraelskie wojsko jest współautorem, druga strona przekonana o słuszności racji Palestyńczyków gotowa przejść do porządku dziennego nad tym, że Hamas to organizacja terrorystyczna, która przyczynia się w największym stopniu do ciągłości konfliktu organizując ataki terrorystyczne i gnębiąca swoich własnych ludzi.
Kiedy raz wybierzemy, po której jesteśmy stronie nie sposób zbić nas z pantałyku. To, co mówi druga strona jest mgliste, wymaga sprawdzenia i na pewno jest podyktowane antysemityzmem vs. uprzedzeniem do Palestyńczyków.
Poniższe fakty być może wywrócą Twój światopogląd do góry nogami i sprawią, że świat nabierze więcej kolorów niż tylko odcieni czerni i bieli. Dla mnie właśnie takie były.
Różnica pomiędzy Palestyńczykami z Autonomii a Izraelskimi Arabami
Kiedy pada pytanie ale co z Palestyńczykami? To często pytam, o których Palestyńczyków chodzi. Chociaż Palestyńczyk z Haify jest połączony więzami krwi z Palestyńczykami z Zachodniego Brzegu - często może tam mieć dalekich krewnych nie oznacza to, że nienawidzi Żydów i źle mu w Izraelu. Izraelscy Arabowie, bo tak się o nich mówi, to potomkowie Palestynczyków, którzy nie uciekli w 1948 roku po ogłoszeniu niepodległości, to Arabowie, którzy wrócili po wojnie, to wreszcie ludzie, którzy dziś stanowią w Izraelu 20% społeczeństwa a w Knesiecie stanowią siłę szacowaną w najbliższych wyborach na ok. 12 mandatów (dwie partie: "Wspólna lista" i "Raam"). Dla porównania dwie żydowskie ortodoksyjne partie mają wspólnie 15 mandatów. Ci Arabowie mają pełnię praw obywatelskich w Izraelu. Z pewnością leżą im na sercu stosunki izraelsko - palestyńskie, są bardziej przywiązani do "swoich", ale w wielu ankietach dobrze oceniają swoje życie w Izraelu.
Druga grupa to Palestyńczycy ze Wschodniej Jerozolimy. Tutaj sytuacja jest bardziej skomplikowana. Ci mieszkają na granicy Izraela i Autonomii w najbardziej zapalnym punkcie czyli w Jerozolimie. Co do zasady mieszkają w Izraelu, posiadają izraelski dowód osobisty ale w większkości zrzekają się izraelskiego obywatelstwa. Na ogół, gdy dzieje się coś kontrowersyjnego pomiędzy Izraelem a Autonomią dają oni znać o swojej solidarności porzez zamieszki. Pracują w Izraelu, głównie w tuystyce.
Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu, czyli za granicą, po przekroczeniu checkpointu - Ci są obywatelami Autonomii Palestyńskiej. Część z nich ma pozwolenia, by podróżować do Izraela bez problemu a części się tego przywileju odmawia - nie zawsze wiadomo dlaczego, co jest w pewnością dyskryminacją. W takich miastach jak Betlejem czy Jerycho ludzie żyją głównie w turystyki. Są to miasta bezpieczne i w porównaniu z resztą Autonomii zamożne.
Oczywiście zostali nam jeszcze tzw. Gazańczycy, czyli Palestyńczycy mieszkający w Gazie. Być może najsmutniejsze miejsce na ziemi...i też nie od zawsze. Odkąd w Gazie zaczęły się rządy Hamasu i Dżichadu sytuacja zwykłych mieszkańców uległa diametralnej zmianie. Gaza jest odseparowana od reszty świata. Trudno do niej wjechać i jeszcze trudniej wyjechać.
W izraelskich szpitalach leczyć będą Cię Arabscy lekarze
A w aptece wydawać leki. Mowa o Izraelskich Arabach, czyli obywatelach Izraela. Nikt jakoś się nie boi, że farmaceutka źle odczyta receptę (to przenośnia bo u nas nikt nie wypisuje recept, gdyż wszystko odbywa się w obiegu elektronicznym). W szpitalach życie wielu Żydów także tych nacjonalistycznych czy ortodoksyjnych jest w arabskich rękach i to jest ok.
Izraelczycy "balowali" w palestyńskich kasynach
W czasach rządów Itzaka Rabina we wczesnych latach 90-tych kiedy Izrael był dłuższą chwilę w nadziei na rzeczywisty pokój z Autonomią, Izraelczycy podróżowali do Ramallah do ichniejszych kasyn (w Izraelu hazard jest nielegalny), a Palestyńczy - zarówno Ci z Gazy jak i Ci z Zachodniego Brzegu codziennie znajdowali zatrudnienie na izraelskich budowach. Dziś granica z Gazą jest zamknięta.
Codziennie do Izraela przybywa ponad 100 tys palestyńskich pracowników legalnie i nielegalnie
I to jest stan na dziś. Gdy nadzieja na trwały pokój jest już coraz mniejsza. Gdy u władzy są partie prawicowe a w koalicji partie nacjonalistyczne, a także w czasie gdy szaleje Korona. Wciąż Izraelowi 'opłaca się" wpuszczać do siebie Palestyńczyków (przymykając także oko na nielegalne przekraczanie granic), by nie tylko oni mogli zarobić, ale także by nie doprowadzic do spowolnienia projektów budowlanych w Izraelu. Na budowach w większości pracują albo Palestyyńczycy z Autonomii lub izraelscy Arabowie.
Za moim oknem trawa renowacja budynku. Wszyscy pracownicy to Arabowie, w większości nieznający hebrajskiego. Codziennie pojawiają się inne twarze. Jeden z nich właśnie poprosił o czarną kawę (pewnie rozniosło się, że u mnie kawa zawsze idzie z czymś "na ząb"). Zrobiłam z uśmiechem na ustach. Robię niemal codziennie, tak jak inni mieszkańcy naszego budynku.
Są miasta i dzielnice, gdzie Arabowie i Żydzi mieszkają razem
To już może nie tak zaskakujące, ale jak wybierzecie się do Izraela pierwszy raz fakt, że na terenie Izraela powiewają palestyńskie flagi, a w Jaffo kilka razy dziennie rozbrzmiewa charakterystyczny śpiew muezinów sprawia, że szybko odstawiamy stereotypy i wyobrażenia o państwie opresji na bok. W słynnym już żydowsko-arabskim mieście Abu Gosh przez długie lata mejerem był właście Arab. Lubiany i szanowany także przez Żydów. Jaffo, Haifa, a nawet terytoria, gdzie nielegalni żydowscy osadnicy żyją w sąsiedztwie arabskich wiosek to nie zawsze historia wrogości i agresji, choć też niestety na styku ideologii i niesprawiedliwości wciąż zdarzają się tam historie bez happy endu.
Żaden Izraelczyk o zdrowych zmysłach nie pojedzie do Autonomii Palestyńskiej, ale...
Tak powie Wam wielu Izraelczyków. To prawda ale nie ostateczna. W Izraelu nie brakuje też ludzi ideologicznie lewicowych, którzy wręcz poświęcają swoje życie i środki w walce o sprawiedliwość na terenach palestyńskich. Nie wspominając o wielu organizacjach, które dążą do normalizacji stosunków na lini wojsko - cywile. Większość Izraelczyków obleci blady strach na myśl o podróży na Zachodni Brzeg i można to zrozumieć. Nie są tam mile widziani. Ale w turystyce chociażby panują relacje przyjacielskie i życzliwe-szczególnie na linii Izrael - Palestyna. Jeśli możemy razem zarobić na życie garda opada. Na koniec dnia wszyscy jesteśmy tylko ludźmi chcący zapewnić swojej rodzinie byt. Są także organizowane wycieczki przez różne fundacje propokojowe, które dążą do tego, by Izraelczycy na codzień żyjący w swoim wygodnym kokonie mieli świadomość, z czym zmagają się ludzie nie dalej jak 40-50 km od ich domu. To są wycieczki edukacyjne. Czasem z propalestyńską agendą, czasem przymykające oko na palestyński terroryzm, ale to też część tutejszej rzeczywistości - to ciągłe ścieranie się racji.
Tajemnice i zgrzyty
Nie dalej jak 3 tygodnie temu wydarzyła się w Izraeli ciekawa sytuacja. Do dziś brakuje kilku puzli w tej układance. Pewna młoda kobieta - Izraelka przekroczyła granicę z Syrią, która jest granicą wosjkową, pilniej strzeżoną niż granica z Zachodnim Brzegiem, w druzyjskiej miejscowości Majdal Shams. Kobieta musiała wcześniej obserwować płot graniczny, bo wiedziała jak wykorzystać luki w systemie. Po przekroczeniu granicy kobieta udała się na piechotę do syryjskiej wioski ok 2 km. Spotkała tam Rosjan, którzy od razu powiadomili władze w Moskwie. Rosja wraz z Syrią była pewna, że oto dostają w ręce być może jakąś ważną osobę lub, że posiada ona jakieś ważne informacje i zaczną się przepychanki. Tymczasem sam Izrael nie miał pojęcia co to za kobieta, po co się tam udała (wiele informacji jest utajnionych do tej pory). Wiadomo jedynie, że sama nauczyła się języka arabskiego (miesjcowi mieszkańcy Syrii zauważyli, że mówi z akcentem) i jest prawdopodobnie zaangażowana w sprawy humiantarne. Jak później ustalono, podobną próbę przekroczenia granicy podjęła także w przeszłości na granicy z Gazą. Generalnie nie był to pierwszy raz tej Pani. Wysiłki dyplomatyczne ze strony Izraela polegały na tym, by przekonać Rosjan, że jest to sytuacja humanitarna a nie polityczna. Rosjanie przez kilka dni nie dawali wiary uważając, że to być może prowokacja. Wysłano więc kobietę do Moskwy na przesłuchanie, przebadano psychologicznie. Ostatecznie na drodze negocjacji Izrael i Rosja dogadały się, że Izrael zakupi szczepionki Sputnik o wartości 1 mln USD jako pomoc humanitarna dla Syryjczyków w zamian za sprowadzenie tajemniczej Izraelki do kraju...Izrael zakupił szczepionki dla Syryjczyków, czyli dla swojego wroga. Czy to klei się razem z narracją wojenną? No własnie się nie klei i dlatego tak uwielbiam ten skrawek ziemi.
Jutro w Izraelu wybory. Czwarte w ciągu dwóch lat. To moje pierwsze wybory z prawem wyborczym, które jeszcze nie wiem jak spożytkuję.
Wszelkie spekulacje wskazują, że widmo piątych wyborów wcale nie jest tak odległe. Prawdopodobnie koalicyjne roszady będą się toczyć z udziałem aż 12 partii. Przed nami długie tygodnie "telenoweli", w której będziemy oglądać dorosłych ludzi, którzy nie są w stanie usiąść do rozmowy, by stworzyć solidną koalicję i nie fundować nam po raz kolejny wyborów na nasz rachunek w tak trudnych czasach. Szacuje się, że każdorazwe wybory to 1,5 miliarda szekli. Ale to wszystko dla naszego dobra...prawda?:)
Dziękuję za interesujący artykuł wprowadzający w zawiłości dotyczące świata arabskiego w Izraelu. Będąc na pielgrzymce w Izraelu i Autonomii w roku 2015 kierowcą naszego autobusu był właśnie Izraelski Arab, który trochę opowiadał o swoim życiu i życiu swojej rodziny. Utkwiła mi w pamięci jedna historia - będąc na uliczkach Góry Oliwnej pokazywał miejsce gdzie jego rodzina ma ziemię ale powiedział, że nie ma szans aby dostać pozwolenie na budowę.
Historia z przekroczeniem granicy syryjskiej faktycznie jest niesamowita, ciężko to ogarnąć na logikę :-)
Ciekawe to porozumienie z Moskwą - Izraelka z 1 mln. dolarów i szczepionki dla Syrii :) Jakoś nie chce się w głowie pomieścić. Ja bym ułożyła swój scenariusz...